Quantcast
Channel: Buduar Porcelany
Viewing all articles
Browse latest Browse all 105

W saloniku Xsiężnej Wirtemberskiej

$
0
0
fot. P. Kowalczyk

Zapowiadał się piękny, słoneczny dzień, gdy zza miękkich, liściastych wzgórz i wystających wapiennych skał wyłonił się zamek. Zamek, w którym miałam spędzić w znamienitym towarzystwie dwa dni, oddając się grom i zabawom salonowym oraz biorąc udział w typowych dziewiętnastowiecznych rozrywkach, jak robótkowanie i spacery po otaczającym posiadłość lesie.
Na wyjazd uszyłam nową sukienkę ze spencerem. Czarną - trochę z powodu rocznicy (to już, dokładnie rok!) Waterloo, a trochę z zamiłowania do dziewiętnastowiecznego gotycyzmu. Poezja Byrona, pierwsze powieści grozy (Frankenstein!), malarstwo C. D. Friedricha, nastrój mrocznej niesamowitości - to na początku XIX wieku bynajmniej nie jest mi obce.

fot. P. Kowalczyk

Zamek z brukowaną posadzką, renesansowymi ogrodami i krużgankami oraz duża, dość ciemna sala z wykuszowymi oknami, wszystko wzbudziło mój mały entuzjazm i natychmiastową chęć wypróbowania każdej możliwej rozrywki, każdego oryginalnego mebelka, które pozostawiono do naszej dyspozycji. Jako adeptka sztuki upiększania, wzięłam mój neseser wyposażony w ręcznie robione, historyczne kosmetyki, jednak nie był mi on potrzebny, bo na miejscu okazało się, że przygotowano specjalnie dla mnie prawdziwą, dziewiętnastowieczną toaletkę! Od razu zabrałam się do czesania i malowania :) 

fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk

fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk

Na porannej toalecie obecnym na zamku paniom i panom upłynęły pierwsze godziny. Potem można było wygodnie usiąść na miękkiej kanapie i oddać się rozmowom i robótkom. Udało mi się ozdobić spencer i wieczorowy stanik, który (jeszcze bez skromnego sutaszu) nosiłam w Lidzbarku na balu. Akurat, gdy zgłodniałyśmy, nadszedł czas obiadu. Wśród przysmaków ze spiżarni naszej Lady Polej królował delikatny kurczak w towarzystwie mnóstwa innych, gotowanych ze znanego również i mnie Kucharza doskonałego dań. Wszystkim smakowały słodkie pierożki z śmietankowym nadzieniem, cynamonowe, pieczone gruszki, grzanki z mięsem, zimny, francuski gulasz i mnóstwo innych dań. Po obiedzie część z gości rozpierzchła się po krużgankach i zakamarkach zamku, inni zaś pozostali w salonie. Trzeba było zmienić toaletę na wieczorową. Dzień zakończył się spacerem po zamkowych, wypełnionych zapachem bukszpanu ogrodach. Bardzo miło wspominam też powolny spacer lasem w stronę naszego kwaterunku. Złota godzina przypominała o zbliżającym się zmierzchu i kolejnym czekającym nas dniu na zamku.

fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk
fot. Z. Woszczyna
fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk

W niedzielę, niczym prawdziwa guwernantka (a raczej "czarna ciocia", jak mnie nazywały ;) ) prowadziłam dziewczynki przez las w stronę znajomego wzgórza. Reszta towarzystwa została trochę w tyle, gdy jedna z dziewcząt, ubranych w całkiem nowe i czyste stroje wyznała: "wiesz, dzisiaj znów będzie pan od atramentu". I rzeczywiście: pan od atramentu - hiszpański guwerner był już na zamku. Przy stole leżały przybory do kaligrafii, kałamarze z różnymi rodzajami inkaustu i obrus ze sprytnie ukrytymi plamami z dnia wczorajszego. Jak można się spodziewać, szybko ucieszyłam się z mojej czarnej sukni, której nie groziła atramentowa powódź, czego nie można powiedzieć o nowych strojach dziewczynek. Te podzieliły los sukienek z dnia poprzedniego, choć trzeba też oddać sprawiedliwość zielonej trawie i błotu, które miały swój niemały udział w zniszczeniach sobotnich, gdy najmłodsze towarzystwo zdecydowało się zjeżdżać do fosy jak na sankach - tyle, że bez sanek...

fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk

Po próbach opanowania ładnego pisma, co wcale nie jest takie proste, postanowiłyśmy z Karoliną przejść się po malowniczej okolicy. Zgodnie uznałyśmy, że można poczuć się prawie jak na obrazie Friedricha i mimo szpiczastych pantofelków i sztywnych gorsetów dzielnie przemierzałyśmy kolejne kamieniste pagórki i cieniste ścieżki w lesie. Wróciłyśmy akurat na obiad, wystawiony znów przy długim stole, na którym piętrzyły się półmiski z przysmakami. Popołudnie spędzone na robótce i grach nawet nie wiem, kiedy minęło i kolejny słoneczny dzień na zamku miał się ku końcowi. Trzeba było wracać do domu...

fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk
fot. P. Kowalczyk

ENGLISH:The salon of Maria Wirtemberska was an empire event set in Pieskowa Skała Castle. I was wearing my gothic themed, black gown with a spencer and velvet evening bodice. The whole event was full of things to do. My task was to make a living history show about daily morning routine of a regency lady, including making her makeup and hair. I really enjoyed working on an original, 19th century vanity, using cosmetics I made following original recipes. The rest of the two days on the castle was spent on sewing and decorating my gown accessories, learning calligraphy, visiting the castle and it`s gardens, walking through the forest and white, lime rocks... I must also mention the food cooked after 18th century recipes by one of our friends. It was all delicious!


Viewing all articles
Browse latest Browse all 105

Trending Articles


TRX Antek AVT - 2310 ver 2,0


Автовишка HAULOTTE HA 16 SPX


POTANIACZ


Zrób Sam - rocznik 1985 [PDF] [PL]


Maxgear opinie


BMW E61 2.5d błąd 43E2 - klapa gasząca a DPF


Eveline ➤ Matowe pomadki Velvet Matt Lipstick 500, 506, 5007


Auta / Cars (2006) PLDUB.BRRip.480p.XviD.AC3-LTN / DUBBING PL


Peugeot 508 problem z elektroniką


AŚ Jelenia Góra